Mons Sancti Michaeli in periculo mari. Cuda tego świata.
Wczorajszy pogodny wieczór. Idziemy spacerem w kierunku przepiękne oświetlonej bajkowej budowli na wodzie. Wokół nas - setki ludzi rożnych narodowości. Noc się zbliża, czuje się chłodną, morską bryzę. Ale nastrój jest podniosły - jakbyśmy zmierzali na jakieś nocne czuwanie. U stóp klasztoru - woda zalewa wejście do bram miasteczka - jest właśnie przypływ. Ale naprawdę duży będzie dopiero za kilkanaście dni. Ludzie robią zdjęcia, tysiące selfie, ściagają obuwie i wchodzą do wody. Cieszą się jak dzieci. Słucham wielojęzycznego gwaru. Jest dziwnie podniosła atmosfera. Jakbyśmy uczestniczyli w misterium Boga, tajemnicy Wszechświata. Powaga i radość, że coś tak wspaniałego jest naszym udziałem. Gubię się w tłumie. Wszyscy się gubimy, sam na sam ze swymi myślami i zachwytem.
Sami - lecz nie samotni.
Myślę o Bogu, przeszłości, o łączności pokoleń. O tym, że realizacja proroczego snu jakiegoś biskupa sprzed ponad tysiąca lat i nasza obecność tu i teraz pozwoliły w jakimś sensie przeciąć się naszym losom...
Myślę o Kubie i Dziewczynce przy jego boku. Już naszej Dziewczynce... Niech mają dobry los.
Myślę o bliskich w Polsce. I o Tośku z Kajtkiem. I z wdzięcznością o Uli, która z naszymi psami chętnie została. Odszukuję w tłumie ciepłą dłoń Kotlecika. Zamyka w niej wszystkie egzystencjonalne trzepoty skrzydeł mojej duszy.
Podchodzimy prawie do samej bramy. Już bliżej suchą stopą się nie da. Grupka żandarmów pełni tu swój dyżur. To policyjni wolontariusze. Z jednym z nich wdajemy się w pogawędkę. Ma ciepłą twarz, życzliwy uśmiech w oczach i jakieś 60 lat na karku.
Z chęcią opowiada ciekawostki na temat Mont Saint Michel.
Mimo znikomej garstki mieszkańców (około 50, co daje średnie zagęszczenie 13 mieszkańców/km2), to ciągle centrum gminy posiadające swego burmistrza!
Zagadujemy się dobre pół godziny.
Jemu też czas szybciej mija.
Niezobowiązująco, ciepło, lekko.
Wracamy do hotelowego pokoju.
Zmęczeni nadmorskim spacerem i upici tlenem zasypiamy prawie natychmiast. Około 2 km od magicznych świateł klasztoru na kamiennej wyspie.
cd: http://www.korzeniewska.com/blog/september-05th-2016
ach piszesz bardzo poezyjnie ;D hah jest takie słowo ;D??
OdpowiedzUsuńmyślę, że jest, woem na pewno, że jest poetycko:) ale pr\ecież wiadomo o co chodzi :) dziękuję :)
Usuńjeszcze tu nie byłam ale wybieram się TU
OdpowiedzUsuń