Obserwatorzy

Za mną człowiek! cd



Jak wspomniałam w poprzednim poście, mam wrażenie, że gdy stawiam nogę na płycie warszawskiego lotniska, miasto wprowadza najwyższy stopień zagrożenia moją osobą. Jakby wszystko mogło się zdarzyć. Sama dla siebie jestem nieprzewidywalna. I powiem wam tu ze wzruszeniem: bez życzliwych ludzi byłabym nikim. To znaczy niewiele bym w pojedynkę zdziałała. Dzięki nim mogę chodzić po tym łez padole z zamkniętymi oczami. A czasami w pożyczonych od Jacka okularach, bo przecież swoje od razu zgubiłam. Im droższe, tym szybciej je tracę! Za to te za dziesięć złotych siedzą na nosie najdłużej! Widać nie pisany mi status fashionable dresser. A szkoda, czasami chciałoby się damą być!

Moje wyjazdy do Polski są krótkie, lecz niezwykle treściwe. W czwartek wieczorem mam się spotkać z koleżanką, a zamiast tego ląduję na Power Show, fajnym evencie w Złotych Tarasach z udziałem kilku znamienitych gości. Koleżanka stwierdziła, że ten wieczór jest w bardzo moich klimatach, a poplotkować możemy kiedy indziej. Co za altruizm. I znów: „Za mną – człowiek!”

 

Idę więc na imprezę „Sukces szminką pisany”. Jest tłoczno, gwarno, ciekawie, energetycznie. W kuluarach można pogadać i postrzelać focie ze znanymi osobami. Najbardziej przypada mi do gustu występ Szymona Majewskiego, który mówi o trudnym dzieciństwie, o sposobie małego Szymka na kpiny kolegów, o założeniu maski błazna, o błyskotliwej karierze i spektakularnym odejściu z telewizji. Siedzimy zasłuchane. Niejedna z nas odgrzebuje w sobie odpowiednik takiego zakompleksionego Szymka: Kasię, Beatkę czy Agę. I dopuszcza do głosu tę małą dziewczynkę kształtującą naszą wrażliwość. Mówiąc szczerze mam gęsią skórkę i dwie wiszące krople na końcu rzęs, które ukradkiem strzepuję, by nie wyjść na egzaltowaną babę. 


A w sercu mi gra, podśpiewuje, przytupuje  bo oto w monologu Szymona M. odnajduję treści, które zawarłam w swojej nowej książce. 
Nie mówiłam Wam jeszcze o niej? Sorry! 
To będzie niespodzianka na święta, świeżutka, nowiutka, cieplutka, pachnąca, prosto z drukarni!
...Słowa Szymona są jak miękka, puszysta kołderka na moją duszę. To dla mnie potwierdzenie, że piszę o ważnych, choć niedocenianych  rzeczach, o których trzeba publicznie mówić. O rzeczach, z którymi utożsamia się tysiące ludzi. 


Za kulisami Szymon okazuje się „spoko ziom”. To nie jest wcale takie oczywiste. Niejednokrotnie zdarzyło mi się spotkać znaną osobę, w której wizerunku coś zazgrzytało. Inna twarz na pokaz, a prywatnie zniecierpliwienie fanami. Nie ukryjesz mowy ciała! Tu tego nie ma. Całkowita zgodnośc przekazu i ogromna naturalność. Masz wrażenie, że go znasz. Że mieszka zaraz za rogiem i od dwudziestu lat mówi ci rano dzień dobry przez płot. Naturalnie, nie natrętnie, po prostu tak jak się sąsiedzkie życie toczy leniwie z perspektywy płotowej sztachety.


Moja sympatia do Pana Majewskiego wzrasta tym bardziej, że jest jak ja roztargniony, no i przypomina mi mego... Tośka, za którym rozpaczliwie tęsknię podczas pobytu w "Wawie". Ta sama wielkoludowatość, chudość, ADHD i spontaniczność (przepraszam najmocniej panie Szymonie, ale porównanie mężczyzny do Tosia to najwyższa forma komplementu! Wszyscy to wiedzą, którzy Antoniego znają. Tośkowi wybacza się absolutnie wszystko, nawet pawia puszczonego na tapicerkę w aucie. W momencie gastralnej awarii koleżanki odwracają głowę z obrzydzeniem, ale za chwilę tulą przerażonego biedaka do piersi. Bo Toś ma to coś w oczach, co zapada na dno kobiecej duszy i każe bezgranicznie go hołubić i wybaczać. Niewytłumaczalny fenomen uroku słodkiego drania.)


Opuszczam "Złote Teresy" cała w skowronkach. Za punkt honoru stawiam sobie, że (skutecznie) dotrę do domu metrem, a nie taksówką jak mi życzliwie sugeruje przez telefon mąż. Udaje mi się kupić bez problemu odpowiedni bilet i go nie „posiać” natychmiast po zakupie, jak to było ostatnim razem. Wow! Robię postęp, będą ze mnie ludzie. Koło siedemdziesiątki mam szansę stać się całkiem sensowną kobietką!

Przypominam sobie słowa Madzi, tej „Polki co potrafi”. Uspokoiła mnie dziś rano, że nie jestem „niewydarzona”. Po prostu cierpię na pewien rodzaj dysleksji (w zależności od okoliczności: sytuacyjnej? matematycznej? - bo cyfr też nie zapamiętuję). Za to nadrabiam w innych dziedzinach, w których "normalni" ludzie nie są w stanie mi dorównać. Kochana Madzia!

Przy próbie zejścia na odpowiedni peron napotykam pewną trudność, krążę dookoła po wielkiej antresoli ze sklepami, ale za cholerę nie widzę schodów, którymi mogę zjechać (zejść) w dół.
- Przepraszam – zaczepiam idących policjantów – Jak mam dostać się na ten peron poniżej? 
Na swoje usprawiedliwienie dodaję konspiracyjnym szeptem:
- Jestem z prowincji...
- My też... – odszeptują – wybuchamy śmiechem i po chwili wspólnie znajdujemy windę.

W metrze poważne twarze. Przenoszę wzrok z jednej na drugą po kolei. Trochę prowokacyjnie, trochę jak Matka Teresa (by niechcący w dziób nie zarobić za zuchwałość. Jak ja później sąsiadom wytłumaczę, że to nie zupa była za słona, tylko moja facjata nie przypadła komuś do gustu!). Próbuję sprowokować towarzyszy podróży do chociażby, półuśmiechu. Oczywiście bez przesady, nie próbuję swego eksperymentu na podchmielonych "chłopcach z miasta" jak ich nazywa moja koleżanka Róża. Aż taką idealistką nie jestem! Gdzieś tam w zakamarkach mózgu szczypta rozumu się ostała.

Pary zagonionych w kozi róg oczu pierzchają na boki, gdzie popadnie. Jedna po drugiej.
Czy zastanawialiście się dlaczego ludzie nie uśmiechają się do siebie w publicznych środkach transportu? Nie tylko w Warszawie. Tak jest na całym świecie.
A te powykręcane w drugą stronę szyje w windach? Lepiej patrzeć na wydrapane scyzorykiem serca przebite strzałą, niż nie daj Boże zahaczyć kogoś wzrokiem. No dobrze, swoje eksperymenty uliczne zostawię na boku.


Nazajutrz piątek. Spotykam się z Joasią. Dalszy ciąg relacji w następnym poście. Dobranoc! 

Komentarze

  1. Piszesz o sobie i z taką lekkością że aż miło czytać:)))Przyciągasz wspaniałych ludzi do siebie:)))a w windach i środkach transportu wyczuwa się jakieś dziwne napięcie,którego nie lubię:)))))Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłego dnia Reniu! Też z tego co zauważyłam jesteś pogodną, ciepłą osobą, a nie smutasem:)

      Usuń
  2. Nie raz tak bywa twój obtymiz zaraża innych

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli jeździ się o tej samej porze to po jakimś czasie jest szansa na uśmiech a nawet na "dzień dobry"
    miałam tak samo jak Ty, gubiłam się na pietrach i w przełączkach, jeździłam taksówkami bojąc się zgubić w obcym mieście
    aż pewnego dnia m u s i a ł a m trafić bez błądzenia.
    I już się nie boję, że gdzieś nie trafię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie czlowik musi sobie wypracować te uśmiechy i "dzień dobry" :) nie ma lekko :) pozdrawiam!

      Usuń
  4. Jeżdżę windą codziennie- robiłam kiedyś eksperyment uśmiechowy. Zaprzestałam, ludzie byli przestraszeni. Co innego na ulicy- tu udaje mi się niejednego ziomka pobudzić do ładnego skrzywienia ust:)
    Szymona Majewskiego lubię od początku i choć nie znam go osobiście to też mam wrażenie, że koleś jest spoko, naturlisz:)
    Już nie mogę się doczekać twojej książki, mam nadzieję, że będzie w księgarniach przed świtami- wtedy te kilka dni wolnego będę miała do dyspozycji DELEKTOWANIA SIĘ twoim dziełem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no własnie, ludzie sa przestraszeni, że za uśmiechem jakiś niezrównoważony wariat się kryje :) dzieło, to za dużo powiedziane :) ale dziękuję, ale lekko przyswajalna dawka pozytywnej energii, owszem:)

      Usuń
  5. Aga, nazajutrz nie jest piątek, coś Ci się pomyliło :) A tak na poważnie, to rok temu o tej porze, nawet nie nie przyszłoby mi do głowy, ze Cię spotkam w realu, a jakieś wspólne projekty, to już byłby zupełny kosmos. A tu taka niespodzianka :) Trochę zazdroszczę Ci spotkania Szymona, ale wyrównuję sobie Martyną :)
    I już teraz wiem dlaczego zostawiłam telefon w restauracji :) To na pewno dysleksja sytuacyjna :) A Ty nie gub się już więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Jane, w tym radosnym kołowrotku, dobrze, że tylko dni mi się mylą. :) na szczęscie ciągle jeszcze pamiętam jak się nazywam:) dokładnie! Rok temu, kto by pomyślał!!! ten rok był dla mnie obfity w takie poxytywne zmiany (ja licze rok od jesieni, do jesieni), będę o tym jeszcze pisać:) w każdym razie bardzo się cieszę, że stanęłyśmy sobie na drodze. bardzo się uzupełniamy pod każdym względem:) A co do ciekawych, barwnych, znanych osob, to jest remis w takim razie. Nadrobiłaś Martyną:) a kilka innych mamy wspólnie na swoim koncie :) Myślę, że znów do zobaczenia wkrotce:)

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że ten będzie jeszcze bardziej obfity :) Pewnie spotkamy się szybciej niż myślimy :) I jak jeszcze posłuchamy takich prelekcji jak ostatnio to dopiero będzie się działo. Motywacja razy milion. Jak dla mnie jedno słowo usłyszane od Ewy Serwy, a poprawa humoru razy milion :) I czekam na kolejną książkę :) Aha, nie mam na myśli tej w drukarni :)

      Usuń
  6. Ludzie maski zakładają bo ... boją się. Kogo się boją? Lustra i odbicia prawdy w lustrze. Czyli co? Boją się siebie.
    Też patrzę prosto w twarze na ulicy, niestety nie ma uśmiechu jest strach ucieczki, bo trzeba by może maskę zdjąć? a ona tak przyrosła na zawsze, że boli jej choćby maleńkie uchylenie. Maska zastępuje prawdziwą twarz doskonale.
    Też się gubię i nie mogę znaleźć gdzie jest peron, gdzie schody a kilka lat temu za nic nie mogłam znaleźć na lotnisku w Hiszpanii w Alicante, wejścia do odprawy, Hiszpanom udało się ją ukryć w kącie takim że myślałam że tam nic nie ma no i nie było napisane ani słowa. Poszłam za ludźmi, Polakami lecącymi do Wrocławia, oni wiedzieli wiec i ja trafiłam. :))
    Agusiu a jak z TU i TERAZ? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię twoje treściwe komentarze, zresztą wiesz... podobnie jak twoje wpisy na blogu, gdzie wpadam i czytam je hurtem do ostatniej literki! TU i TERAZ jest cudowne i barwne. Czasami w tej tęczy jest trochę więcej szarości jak to w zyciu, ono jest pysznie słodko-gorzkie :) ale zdecydowanie więcej radości niż smutków. Świadoma każdej dobrej chwili, która jest darem, a nie odgórnie mi się należy, wyciskam ją jak cytrynę i piję zachłannie nie chcąc uronić ani kropli, zmagam się z czasem, który chce mnie swoim pospiechem pozbawić tej celebracji życia. Jak każdy z nas. Jestem świadoma swego wyboru: bycia szczęściarą! Choć nie zawsze ten wybór przychodzi łatwo:) ściskam!

      Usuń
  7. Bardzo fajnie, lekko piszesz. Jest w tym masa pozytywnej energii. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję:) dobra energią można tu się częstować do woli, wpadaj kiedy masz na to ochotę:)

      Usuń
  8. Dziś stanęłam w krótkiej kolejce do rejestracji samochodów (pierwszy pojazd najmłodszego brata, co za wzruszenie) i spotkałam się z podobną sytuacją. Stoi kilka osób z jakby innych planet, nikt na nikogo nie patrzy, udają że studiują te swoje papierzyska. Kiedy odezwałam się "Lepiej się odsunąć, ktoś pana drzwiami uderzy" to mój głos zabrzmiał jak pustej studni, aż się wystraszyłam, że zniszczyłam tę ciszę, co to ją tak misternie tkali bez zupełnych chęci. Ale nie, dalej jak w grobowcu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem o czym mówisz, gdy proba zagadnięcia odbija się głuchym echem wokół.... :) :) :)

      Usuń
  9. Odkąd sama przestałam się bać ludzi, ludzie nie boją się mnie. Myślę, że wielu osobom brakuje po prostu bodźca do nawiązania relacji. Po rzuconym żarcie, czy komentarzu sytuacyjnym od razu widać, kto pospolity gbur, a komu zwyczajnie brak śmiałości i za chwilę włączy się do rozmowy. Czy to w urzędzie, czy w sklepie, nie wspominam o środkach transportu publicznego, bo o tym mogę książkę napisać. A najbardziej lubię nerwowe sytuacje rozładowywać na pozór głupim komentarzem. Nerwusy popadają w taką konsternację, że języka w gębie zapominają, a jak już im się przypomni, to śmieją się z własnego niepotrzebnego zacietrzewienia.
    Ale fakt, "za mną człowiek" i gdyby nie rozstawiane pode mną skokochrony, pewnie nie raz połamałabym się upadając z wyżyn roztrzepania :D

    OdpowiedzUsuń
  10. W biegu wpadam i zachłannie czytam. Coraz mniej czasu mam na takie przyjemności. Twoja osoba połączyła mnie na stałe z panią bibliotekarką, gdzie planowałaś spotkanie. Jej synek sześcioletni to uroczy, zdolny człowieczek. Znakomicie rysuje i nie opuszcza żadnych naszych zajęć plastycznych. Dziękuję Ci!
    To cudownie, że będzie kolejna książka, już staję w kolejce! Wydawnictwo to samo??:-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na biegu odpisuje :) widzisz Joasiu,jak to ludzie lacza nas z innymi ludzmi:) z nami tak samo bylo. Kochana, teraz wydaje z Madzia Bebenek, kreatywna osobka, tzn na bardzo partnerskich warunkach, wlasciwie to jestem sobie sterem, okretem i zaglem, a Madzia dobrym duchem i ogarniajacym sprawy prawne, administracyjne:)

      Usuń
  11. Żebyś wiedziała Agnieszko jak często wspominam sobie nasze spotkanie na kawie przy Placu Unii Lubelskiej...
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wielkie szczęście mieć Taką Siostrę która powtarza "wybierz szczęście" i gdy wydaje Ci się że cały świat zawalił się Ona niestrudzenie powtarza " WYBIERZ SZCZĘŚĆIE "
    Na początku myślisz , chyba zwarjowała , to jest niemożliwe .........ale po jakimś czasie zaczynasz się wygrzebywać.............

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajrzałam tu przy porannej kawie i widzę, że ciekawie spędzałaś czas w stolicy ;) Dobrze, że przejażdżka metrem była bezpieczna ;)
    Czekam niecierpliwie na nową książkę ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. To zabawne, też cierpię na te same rodzaje dyslekcji ;-) Zawsze błądze pierwszego dnia w hotelach, raz nawet zabłądzilam w przydrożnej toalecie - jakimś cudem wyszłam innymi drzwiami weszłaam na plac budowy w swoim eleganckim płaszczyku, a panowie z budowy do mnie: "Hehe, proszę pani, to nie ten świat.". :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiele dobrego i ciekawego się u Ciebie dzieje :) Pozdrawiam i życzę dalszej pomyślności :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Agnieszkio, szkoda że tak jestem zapracowana, przyleciałabym do Warszawy, by Cię uściskać. :)
    Mój M. jest wielkim fanem Majewskiego. :)
    Nowa ksiażka? A kiedy bedzie w ksiegarniach?
    Moc pozdrowień.

    OdpowiedzUsuń
  17. uwielbiam w pociągach patrzec w okna...odrywam sie ....ale jednak usmiecham sie do dosiadających obok mnie:):):
    Pozdróżniczko zaplatana w swe ciekawezycie , pozdrawiam serdecznie
    U mnie ostatnio nostalgicznie, refleksyjnie,,czas to zmienić :):):
    Wszystkiego dobrego Aga:):
    łap te dobre chwile , łap....

    OdpowiedzUsuń
  18. Spotkania z Majewski zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Spotkania z Majewski zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo lubię Szymona. Ty tryskasz pozytywną energią, widzę że nabrałaś wiatru w żagle...buziaki...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam w moim świecie LA VIOLETTE. Mój blog nie ma aspiracji politycznych, społecznych, ani żadnych innych. Moja przestrzeń jest otwarta dla wszystkich, którzy kochają życie w każdym jego przejawie bez względu na poglądy i wszelkie inne kryteria. To strefa dobrej energii w sieci i dbam o to by tak zostało.

Będzie mi miło, jeśli zostaniesz na dłużej.
agaa2086@gmail.com

Popularne posty

Starsze posty

Pokaż więcej